Minęły już dwa tygodnie odkąd wyprowadziliśmy się z hotelu. Rafał kupił dla nas dom na przedmieściach Frankfurtu. Michael załatwił mojemu chłopakowi pracę w swoim salonie samochodowym. Powoli nasze życie uległo stabilizacji. Nie narzekałam na złe samopoczucie. Od kiedy Rafał znów jest ze mną, czuję się bardzo dobrze. Nasz nowy dom jest śliczny. Co prawda trochę mniejszy niż poprzedni, ale bardzo przytulny i położony w pięknej, zielonej okolicy. Poznałam nawet jedna z sąsiadek. Gdy się wprowadziliśmy, sama przyszła nas przywitać. Polubiłam ją. Miała na imię Lena. Była u mnie kilka razy na kawie i myślę, że jest szansa abyśmy się zaprzyjaźniły. Prawie co drugi dzień dzwoni do mnie Malwina. Opowiada mi co nowego słychać u niej, w szkole, u moich rodziców… Odkąd pokazała im mój list, są spokojniejsi, ale przez kilka dni nie dawali jej żyć. Koniecznie chcieli wiedzieć gdzie jestem. Przyjaciółka nie podała im oczywiście mojego adresu. Muszą im na razie wystarczyć moje wiadomości, które obiecałam wysyłać do nich raz na jakiś czas. Mam cichą nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy będę mogła się z nimi spotkać i przedstawić im Rafała. Trochę obawiam się jednak, że nie zrozumieją mojej decyzji i nie wybaczą mi tego, że nic im nie powiedziałam…
Wczoraj miałam niespodziewanego gościa. Był u mnie Max. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale bardzo prosił choć o chwilę uwagi. Domyślałam się, że będzie chciał mnie przeprosić i się nie pomyliłam. Wpuściłam go do środka. Już od progu zaczął się tłumaczyć:
- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło… Wiesz, że tak nie myślę, strasznie mi przykro, że cię zraniłem.
- Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć… To co wtedy wygadywałeś było okropne! Nie spodziewałam się tego po tobie Max!
- Daj mi jeszcze jedną szansę… Musisz mnie zrozumieć. Ja cię kocham!
To wyznanie mnie zaskoczyło. Wiedziałam, że prędzej czy później mi to powie, ale w tamtym momencie nie brałam pod uwagę możliwości bycia z nim. Żeby pozbył się złudzeń zaczęłam:
- Max, szanuję twoje uczucia, ale musisz być świadom tego, że ja nie odwzajemniam twej miłości… Kocham tylko Rafała, to on jest miłością mojego życia. Nie zostawię go.
Jego twarz zmieniła wyraz. Zniknął delikatny uśmiech, który wcześniej na niej gościł. Oczy przybrały groźny wygląd.
- Naprawdę tak kochasz tego idiotę?!
- Nie obrażaj go!
- Do cholery! Nie widzisz, że ja za tobą szaleję?! Zmądrzej w końcu i rzuć Rafała! Wyjedziemy gdzieś razem, będziemy szczęśliwi!
- Znowu zaczynasz?! Nie mam ochoty się z tobą kłócić… Jeśli zamierzasz kontynuować te brednie, to żegnam!
- Tym razem mnie nie wyrzucisz jak ostatnio!- krzyknął strasznie głośno.
Przestraszyłam się nie na żarty. Sięgnęłam na półkę, gdzie leżał mój telefon. Chciałam zadzwonić po ukochanego. Max zrozumiał co chodzi mi po głowie i szybkim ruchem zrzucił moją komórkę na podłogę. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić i jakie zamiary wobec mnie ma ten wariat. Był wściekły. Chwycił mnie mocno za rękę i ją ścisnął.
- Auu… To boli! Co ty wyprawiasz?! Zostaw mnie!
- To ty mnie do tego zmusiłaś Wiki!
Pociągnął mnie kilka metrów i pchnął na kanapę. Zaśmiał się szyderczo i rzucił się na mnie. Na próżno próbowałam wyrwać się z jego uścisków. Porywczo i brutalnie zaczął mnie całować. To było straszne. Chciałam krzyczeć, ale jego pocałunki mi to uniemożliwiały. Z oczu płynęły mi łzy. Zaczął rozpinać mi bluzkę. Broniłam się przed tym. Wtedy porozrywał resztę guzików. Wpadłam na pewien pomysł, gdy jego ręka znalazła się przed moją twarzą. Jednym, szybkim ruchem chwyciłam ją i ugryzłam. Kiedy na chwilę odchylił się ode mnie, uderzyłam go z całej siły w twarz i uciekłam do salonu. Szybko pobiegł za mną. Wbiegłam na górę. Niestety zanim zdążyłam zamknąć się w łazience, dopadł mnie w przedpokoju. Chciałam znów zbiec na dół, a później uciec na podwórze, ale gdy byłam już nad schodami, poczułam silne pchnięcie w plecy. Sturlałam się na sam dół. Nie straciłam przytomności. Widziałam nad sobą jego podłą twarz. Śmiał się w fałszywy, nieznośny sposób. Nie mogłam się ruszyć… Z przerażeniem spojrzałam na mój brzuch.
- Boże! Co z moim dzieckiem?!
- Myślę, że nie musisz się już o nie martwić… Chyba rozwiązałem twój problem. – Powiedział i momentalnie wybiegł z domu.
Rzozdział nieco krótszy, ale przygnebiający i dramatyczny...
OdpowiedzUsuńojjjej ale straszny :(
OdpowiedzUsuńboże, nie lubię Maxa , ale to już wiesz. chamstwo w biały dzień ^^ daleeej proszę <3
OdpowiedzUsuńUUU już nie lubie tego Maxa... rozdział jak zawsze świetny, to nic, że krótszy, ale za to jaki dynamiczny :)
OdpowiedzUsuńBombowo, już się biorę za kolejny :)