Minęło kilka tygodni odkąd Rafał trafił do szpitala. Jego stan nieznacznie się poprawił. Chodzę do niego i opowiadam różne historie z jego życia, takie jakie oczywiście sama znam. Nadal nie dostrzegam w nim dawnego Rafała. Często ma zły nastrój, nie chce z nikim rozmawiać.
Malwina tydzień temu wróciła do Polski. Miała co prawda wyrzuty sumienia, że zostawia mnie samą, ale chciała wrócić do domu. Pojechał z nią Stephen, z którym połączyło ją coś więcej niż tylko przyjaźń. Przed wyjazdem Malwiny napisałam list do rodziców i koleżanki Ani. Malwina obiecała im je przekazać ode mnie.
Osobiście na nudę nie mogłam narzekać. Dzień w dzień na zmianę byli u mnie Max i Michael. Bardzo się z nimi zżyłam. Byli wspaniałymi przyjaciółmi. Mogłam liczyć na nich w każdej chwili.
Ostatnio zaczęłam gorzej się czuć. Nie chciało mi się wstawać, wychodzić, rozmawiać. Najlepiej cały dzień przesiedziałabym w łóżku i ciągle coś podjadała.
Moje złe samopoczucie zaniepokoiło chłopców, ale nie udało im się namówić mnie na wizytę u lekarza. Przecież nie było ze mną aż tak źle. To na pewno przez te ciągłe nerwy. Wmawiałam sobie to do wczoraj. Już nad ranem czułam się okropnie. Bolała mnie głowa, brzuch i miałam nudności. Przyszedł do mnie Max i od razu zauważył w jakim jestem stanie.
- Ubierz się, zabieram cię do szpitala. – oznajmił
- Przecież nic mi nie jest, to zaraz przejdzie…
- Koniec wymówek, jeśli się nie zgodzisz, to zaniosę cię tam siłą.
Czułam, że z nim nie wygram, więc ubrałam się i pojechałam z Maxem do szpitala.
Doktor badał mnie bardzo długo i dokładnie. Zadawał mi różne pytania. Po kilkudziesięciu minutach powiedział, żebym udała się do gabinetu naprzeciwko. Wyszłam od niego lekko przestraszona. Skoro lekarz nie wie co mi jest, musi to być coś poważnego. Spojrzałam na drzwi znajdujące się naprzeciwko. Nie potrafię opisać swojego szoku, gdy przeczytałam na nich napis ,, gabinet ginekologiczny ’’. W ułamku sekundy pojawił się obok mnie Max.
- I co powiedział doktor?
- Kazał zgłosić mi się do ginekologa, Max, ja chyba jestem w ciąży!
- Uspokój się, nie panikuj. Wejdź do środka i upewnij się czy to słuszne podejrzenia.
- Może masz rację… Tak się boję…
Przytulił mnie mocno i delikatnie pocałował w czoło. Poczułam się nieco skrępowana tą jego czułością. Nie odebrałam tego, jako przyjacielski gest.
Ginekolog rozwiał moje wątpliwości.
- Jest pani w drugim miesiącu ciąży – oznajmił. Proszę o siebie dbać i unikać stresów.
Gdy wyszłam na korytarz, ledwo trzymałam się na nogach. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że za jakiś czas zostanę mamą. Przecież nie mogę urodzić tego dziecka! Nie teraz… jestem na to za młoda i nieodpowiedzialna, a do tego jego ojciec ma amnezję i nawet nie pamięta, że się za mną przespał. Pogrążyłam się w całkowitej depresji. Max przez całą drogę do domu pocieszał mnie i uspokajał, ale było ze mną coraz gorzej.
Gdy dotarliśmy do hotelowego pokoju, wszystko czego wtedy pragnęłam to cisza i samotność. Jednak Max uparł się, że nie zostawi mnie samej w takim stanie. Nie było mi to na rękę, ale zgodziłam się, żeby został.
Już za niecałą godzinę, pożałowałam swojej decyzji. Wzięłam prysznic i usiadłam przed telewizorem. Obok usiadł Max i zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak się czujesz? – spytał.
- A jak myślisz? Okropnie się czuję… Nie wiem co robić.
- Nie chcę cię do niczego namawiać, ale znam świetnego lekarza, który mógłby…
- Co mógłby?
- Usunąć tą ciążę… Przecież nie chcesz tego dziecka prawda? Rafał nic do ciebie nie czuje, nie pomoże ci wychowywać bachora. A ja… jestem gotowy zająć się tobą, ale tylko bez dzieciaka.
Jeszcze nie docierały do mnie te słowa, po prostu mnie zamurowało. Milczałam a on kontynuował:
- Te ostatnie tygodnie bardzo nas do siebie zbliżyły. Myślę, że moglibyśmy stworzyć udany związek. Bardzo mi się podobasz. Przysunął się bliżej, objął mnie ramieniem i zaczął całować. Szybkim i zdecydowanym ruchem wyrwałam się z jego objęć i odskoczyłam od niego.
- Co ty wyprawiasz?
- Nie udawaj, że ci się nie podobam! Przecież widzę jak na mnie patrzysz!
- Chyba ci odbiło! Traktuję cię jak przyjaciela, a ty odwalasz taki numer!?
- Przestań krzyczeć, co ci szkodzi spróbować, będę cię zawsze kochał i szanował.
- Ty każesz mi zabić własne dziecko! Gdybyś mnie kochał, nie powiedziałbyś czegoś tak okropnego! Dbasz tylko o swoje dobro, nie obchodzą cię uczucia innych, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ja nadal kocham Rafała i nigdy nie przestanę darzyć go uczuciem. Nawet jeśli on nie będzie chciał ze mną być… Może jedyną pamiątką jaka mi po nim zostanie będzie właśnie jego dziecko…
- Kompletnie ci odbiło! Masz szansę na normalne życie, przy moim boku, a ty dalej myślisz o tym idiocie! Jesteś jednak inna niż mi się wydawało.
- Tak jestem inna! Mam uczucia i serce, którego najwyraźniej brak tobie!
- Ale ty jesteś głupia! Jak chcesz, męcz się z bachorem i w samotności, już więcej nie będę ci się narzucał.
- Wyjdź!
- Ok., już mnie nie ma! Słodkich snów ci życzę!
Gdy wyszedł, poczułam mocne ukłucie, jakby w sercu. Straciłam przyjaciela, jak on mógł mi zaproponować coś takiego! Nie mogłam dojść do siebie. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Malwiny. Opowiedziałam jej o wszystkim. Doradziła mi, abym powiedziała o całej sytuacji Rafałowi. Miałam nadzieję, że może wreszcie coś mu się przypomni. Jej słowa dodały mi otuchy. Zadzwoniłam do Michaela z prośbą, aby się u mnie zjawił. Był w hotelu za niecałe pół godziny. Porozmawiałam z nim szczerze i opowiedziałam o wszystkim.
- Co za palant z tego Maxa! Wiedziałem, że coś za bardzo cię polubił, ale nie sądziłem, że może posunąć się do tego stopnia. Muszę z nim pogadać.
- Dziękuję, że chociaż ty pozostajesz ze mną w normalnych stosunkach…
- Nie musisz dziękować, taka rola przyjaciół.
- Mógłbyś zawieźć mnie do Rafała?
- Chcesz mu powiedzieć o dziecku?
- Tak, mam taki zamiar, ale nie wiem jak to przyjmie…
- W sumie to ostatnio jest z nim lepiej, przypomina sobie różne wydarzenia z dzieciństwa, pamięta swoich rodziców, powoli przypomina mu się szkoła, przyjaciele. Myślę, że przypomni sobie również ciebie.
- Ja też mam taką nadzieję, bardzo mi go brakuje…
W szpitalu byliśmy około godziny 17:00. Rafał ucieszył się, że mnie widzi.
- Cześć Wiki, dlaczego tak długo mnie nie odwiedzałaś? – spytał z wyrzutem.
- Yyy… wiesz ostatnio trochę chorowałam.
- Ale już ci lepiej? Wyglądasz blado…
- Nie, już wszystko dobrze.
Straciłam całą odwagę i nie mogłam powiedzieć mu, że z kilka miesięcy zostanie tatusiem. Nie chciałam go denerwować, zwłaszcza, że był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Wiesz co, pamiętam cię ze szkolnych korytarzy, ale nie mogę sobie przypomnieć jak się poznaliśmy… Możesz mi to jeszcze raz opowiedzieć?
- Jeżeli chcesz, to oczywiście, opowiem ci.
Ten wieczór, spędzony z nim, należał do całkiem udanych. Uśmiechał się do mnie w taki słodki sposób jak kiedyś. Znów odzyskałam nadzieję na to, że wszystko się ułoży.
ja pierdziule jakie dłuuuugie :OOO radzę ci skracaj te rozdziały :D bo stracisz czytelników :D + nie lubię Maxa , ale to już przecież wiesz :D + liczę że jutro przyniesiesz nowe rozdziały do szkoły :D + ja nadal jem pierogi :D ^^
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, że i tak staram się skracać te rozdziały! Nic nie poradzę, że takie długie wychodzą... :) Może przyniosę nowe ;) A tobie smacznego! :D ^^
Usuńoooo Wiki jest w ciąży... jak romantycznie, najlepsza końcówka :D proszę cię dodawaj szybciutko kolejny, bo nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńohh zajebisty rozdział!!! <3
OdpowiedzUsuńWitam! Nowy, szósty rozdział na http://delena-before-sunset.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ci się spodoba :)
Pozdrawiam! :D