poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 22

Jak szybko mija tydzień za tygodniem. Dopiero było lato, dziś spadł już pierwszy śnieg. Wczoraj odbyła się rozprawa w sądzie. Rafał z pomocą adwokata- pana Brunsa, został oczyszczony z zarzutów. Sędzia stwierdził, że działał on pod wpływem namowy i zastraszania przez handlarzy. Na sali rozpraw spotkaliśmy też Sabinę. Nie zapomnę tego, jakim wzrokiem na mnie patrzyła… Czułam się tak, jakby czytała mi w myślach, z jej oczu wypływała szczera nienawiść do mnie. Ku mojemu zdziwieniu ona także została uniewinniona. Miała dobrego obrońcę. Przez całą rozprawę ,, pożerała,, wzrokiem Rafała, niemal nie spuszczała z niego wzroku. Obserwowałam dokładnie tez zachowanie mojego chłopaka. Co chwilę spoglądał na nią ukradkiem. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały i patrzyli na siebie dłuższą chwilę. Ta z pozoru nic nie znacząca sytuacja zaniepokoiła mnie bardzo. W ich oczach dostrzegłam coś dziwnego, przestraszyłam się, że Sabina będzie próbowała odzyskać swoją dawną miłość. Byli para ponad rok, więc sporo mieli ze sobą wspólnego. Gdy po powrocie do domu zagadnęłam Rafała o jego była dziewczynę, nie był zbyt rozmowny, odpowiadał na pytania ogólnikowo, wymijająco, odczułam to, że nie chce ze mną o niej rozmawiać. Wieczorem poszłam odwiedzić Malwinę. Nadal jej sytuacja nie była zbyt wesoła. Nie utrzymywała kontaktów z rodzicami, zamieszkała u Stephena, któremu nic nie powiedziała o tym, że prawdopodobnie nie jest ojcem jej dziecka. Ogólnie ciąża służyła mojej przyjaciółce. Była już w siódmym miesiącu, przyzwyczaiła się do myśli, że niedługo zostanie mamą. Starała się na razie nie myśleć o tym, co będzie gdy okaże się w szpitalu, że to dziecko Konrada. Tydzień temu byłyśmy z Malwiną na zakupach. Nie mogłyśmy się powstrzymać i kupiłyśmy wiele dziecięcych ubranek. Moja przyjaciółka spodziewa się córeczki, sama już nie mogę doczekać się jej narodzin. Oficjalnie dowiedziałam się, że Malwina i Stephen chcieliby, abym została matką chrzestna ich córeczki. Ojcem chrzestnym będzie brat Stephena- Michael. Kilka dni temu dostałam wiadomość, która mnie zdziwiła i przeraziła jednocześnie. Przyszedł do mnie list od Maxa. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś będę musiała się z nim kontaktować… W liście tym prosił o spotkanie ze mną. Było to dla mnie nie do przyjęcia! Po tym co mi zrobił, po moich cierpieniach, nie chciałam go znać… Bałam się, bo pisał, że po świętach będzie w Polsce. A co jeśli dowie się gdzie mieszkam i postanowi do mnie przyjechać… Na razie o tej sprawie nie powiedziałam nikomu oprócz Michaela. Był to mój najlepszy przyjaciel, przejął się tym faktem, obawiał się mojego spotkania z Maxem. Był zdania, że nie powinnam się z nim umawiać. Rafał o niczym nie wiedział, nie chciałam go denerwować przed rozprawą, jednak postanowiłam poinformować go o liście dziś. Było już po wszystkim, został uniewinniony i na razie nie miał większych zmartwień.
Było już po 20:00, wykorzystałam to, że rodziców nie było w domu i rozpoczęłam poważną rozmowę z ukochanym. Usiedliśmy blisko siebie na kanapie i zaczęłam:
- Kochanie, muszę ci coś powiedzieć.
Zareagował spokojnie, patrzył na mnie badawczo i czule odparł:
- Słucham cię w takim razie. Tylko proszę cię, nie mów mi, że jesteś  ciąży…
- Przestań! Czy jeśli chcę powiedzieć coś ważnego, to od razu musi oznaczać jedno?!
- Nie denerwuj się, przepraszam… Tak tylko sobie pomyślałem, bo ostatnio masz dziwne wahania nastrojów i twoja dieta wydaję mi się być nieco odmienna.
- Zapewniam cię, że nie spodziewam się dziecka i nie planuję tego w najbliższej przyszłości. Wystarczy mi to, że już raz cierpiałam po stracie dziecka, nie musisz się obawiać…
- Ojj.. przepraszam, źle mnie zrozumiałaś, przecież wiesz, że nawet gdybyś była w ciąży, to cię nie zostawię, co ty, wątpisz w to?
- Nie, wiem, że byś mnie nie zostawił… Wybacz, ale nie jestem w najlepszym nastroju…
- Nie ma sprawy, sam nie czuję się dziś najlepiej.
Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Złapałam go za rękę i patrzyłam prosto w oczy. Nie miałam odwagi mówić mu o Maxie. Wiedziałam jak bardzo go nienawidzi i bałam się jego reakcji.
- Noo… Mów śmiało, co się stało?
Wzięłam głęboki oddech i jak tylko mogłam najszybciej powiedziałam:
- Dostałam list od Maxa, chce się ze mną spotkać, będzie w Polsce po świętach. Nie wiem co robić…
Zapadła cisza. Rafał wbił we mnie wzrok i nawet nie mrugnął. Na jego twarzy złość mieszała się z troska i niepewnością. W końcu się odezwał:
- Nie spotkasz się z nim!
Wstał z miejsca i zaczął krążyć nerwowo po pokoju. Mruczał sobie coś pod nosem, był wściekły.
- Po jaka cholerę on znowu się wtrąca?! Czego ten idiota chce?! Gdybym go spotkał, najchętniej bym go zabił!
Podeszłam do niego i próbowałam uspokoić:
- Rafał, daj spokój, nie denerwuj się tak, przecież nic się jeszcze nie stało…
- No właśnie – jeszcze! A skąd wiesz co się stanie jak on tu przyjdzie?
- O to chodzi, że nie wiem… Dlatego ci o tym powiedziałam, boję się kochany… Myślałam, że już nigdy go nie spotkam…
W oczach stanęły mi łzy, momentalnie wszystkie wspomnienia ożyły. Przypomniałam sobie ten dzień, kiedy przez Maxa poroniłam, później moja depresja, próba samobójcza… To był najgorszy okres mojego życia. Rafał widział co się ze mną dzieje, otarł moje łzy, mocno przytulił i szeptał cicho:
- Już dobrze Wiki, nie płacz, nie pozwolę cię więcej skrzywdzić, kocham cię…
Po kilku minutach przeszło mi i wzięłam się w garść.
- Dobra, nie ma co martwic się na zapas. Może Max się zmienił i chce tylko przeprosić…
- Tacy ludzie się nie zmieniają. Ale ok., na razie zachowajmy spokój. Wiesz, jak sobie już tak szczerze rozmawiamy, to ja też muszę ci się do czegoś przyznać.
- Hyy? Ty? Do czego?
Nie ukrywałam swojego zdziwienia.
- Dzwoniła do mnie Sabina…
Gdy usłyszałam to imię, od razu czułam, że zaraz eksploduję. Powstrzymałam się jednak od komentarzy i słuchałam co dalej powie mój chłopak.
- Ze wszystkich sił próbowała namówić mnie na spotkanie. Przepraszała za wszystko, prosiła tylko o chwilę rozmowy w cztery oczy. Nie zgodziłem się, ale nie wiem czy dobrze zrobiłem…
- No wiesz! Oczywiście, że zrobiłeś dobrze. Nie ufam Sabinie i myślałam, ze ty też nie…
- Tak, nie wierzę w ani jedno słowo, ale rozumiesz… Byliśmy razem tyle czasu…
Powiedział to dziwnie drżącym głosem. Czyżby budziły się w nim dawne uczucia? Podobno stara miłość nie rdzewieje… Przeraża mnie to! Nie wyobrażam sobie mojego życia bez Rafała! Byłam zdezorientowana, ale siedziałam w bezruchu i milczeniu.
- Wiktoria, znowu powiedziałem coś nie tak?
Nadal milczałam patrząc gdzieś przez okno.
- Ja nie chciałem cię zranić… Chcę po prostu być z tobą szczery, bo wiem, że to jest bardzo ważne w związku. Nie gniewaj się, proszę… Gdybym wiedział, że sprawię ci taką przykrość, nie puściłbym pary z ust…
- Niee… to dobrze, że mówisz szczerze, wolę najgorszą prawdę, niż kłamstwo. Nie gniewam się, powiedzmy, że cię nawet rozumiem, ale powiedz mi… Ty ją kochasz, prawda?
Po jego rekcji wiedziałam, że bije się z myślami i nie bardzo wie co mi odpowiedzieć.
- Rafał… Powiedz tylko, tak, czy nie?
- To trudne… Nienawidzę Sabiny za to co zrobiła tobie, za to co zrobiła ze mną. Wykorzystała to, że byłem w niej zakochany. Przyznam ci się, że gdy ją poznałem, myślałem, że to prawdziwa miłość na całe życie, zakrywała mi cały świat. Widziałem w niej idealną dziewczynę, mimo, że znajomi uważali ją za wredną, wyrafinowaną pannę, do tego starszą ode mnie. Nie obchodziło mnie co myślą inni. Jednak dziś, kiedy jestem po wielu poważnych przemyśleniach i po spotkaniu ciebie, doszło do mnie, że tak naprawdę moje uczucie do Sabiny to nie miłość.
Słuchałam dokładnie wypowiadanych słów Rafała, ciężko było mi słuchać o tym , jak wyrażał się o niej… On tymczasem ciągnął dalej.
- Co ci tu powiedzieć, nie kocham jej- to pewne, nie da się jednak zaprzeczyć, że coś tam czuję w środku, gdy o niej mówię. Jestem jak wiesz zbyt wrażliwy na takie sytuacje, nie potrafię nie martwić się o takie rzeczy, ciężko mi…
- Wiem, tez przejmuję się wszystkim. Czuję, że mówisz szczerze, bardzo ci ufam, jednak nie będę ukrywała, że nie przepadam za twoją byłą dziewczyną i nie lubię, gdy o niej mówisz.
- Domyślam się i wcale się temu nie dziwię, to normalne. Hahaha! Jesteś o mnie zazdrosna…
- No bezczelny!
Trąciłam go w ramię i atmosfera się trochę rozluźniła.
- Widzę, że pasuje ci to Rafałku co? Lubisz jak kobiety walczą o twoje względy?
- Baaardzo mi pasuje… Brakuje mi do szczęścia jeszcze tylko tego, żebyście się o mnie pobiły!
- Bez przesady kochanie! Nie doczekanie twoje…
Na tym nasza poważna rozmowa się zakończyła. Dalszą część wieczoru spędziliśmy na przyjemniejszych rzeczach…

1 komentarz:

  1. Cześć, sorki, że tak długo nie komentowałam :) Rozdział przecudny, uwielbiam tą parę, jakby istniała naprawdę to cały świat musiałby być idealny :) Kocham twój styl pisania, uwielbiam tą historię, ogólnie wszystko jest super, hiper miodzio :)
    Lecę czytać kolejne, bo mam zaległości :)
    Buziaki :* :* :*

    OdpowiedzUsuń