Dziś czwartek- mój ulubiony dzień tygodnia. Nie dla wszystkich jednak dzisiejszy dzień należał do udanych.
Wstałam wcześnie rano, bo nie mogłam już doczekać się spotkania z Rafałem. Widzenie miałam o godzinie 12:00. Posprzątałam w domu, poszłam do sklepu, zrobiłam śniadanie dla rodziców i chcąc powstrzymać zniecierpliwienie zaczęłam czytać jakąś książkę. Czas dłużył mi się niesamowicie. Gdy wreszcie zegar wskazał 11:00, uradowana wyszłam z domu i zadzwoniłam po taksówkę.
Swoją drogą przydałoby się, żebym w końcu zrobiła prawo jazdy. Nie lubię jeździć miejskimi środkami transportu, gdybym mogła podróżować sama, byłoby o wiele łatwiej i przyjemniej.
Na mieście utknęliśmy w korku. Byłam zdenerwowana, że nie dojadę na czas, mimo tego, że wyjechałam wcześniej i miałam jeszcze sporo czasu. Kilka minut przed 12:00 stanęłam przed budynkiem, który od zawsze budził we mnie skrajne emocje. Więzienie kojarzyło mi się ze złe, okropnymi ludźmi, przestępcami, którzy zrobili coś strasznego.
Siedząc w Sali odwiedzin przy obdartym stole, czekałam na chwilę, kiedy ujrzę mojego Rafała. Ten moment, jak mi się wydawało trwał wiecznie. W końcu go zobaczyłam… Zauważył mnie i ładnie się uśmiechnął. Zerwałam się z krzesła i rzuciłam mu się na szyję. Od razu strażnik, który z nim przyszedł, kazał mi wrócić na miejsce. Poczułam się dziwnie… Mój chłopak był traktowany jak najgorszy przestępca, nawet nie mogłam się z nim normalnie przywitać…
Usiedliśmy przy stoliku i zapanowało milczenie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. W ślicznych, ciemnych oczach Rafała ujrzałam jego uczucia. Bez słów byłam w stanie stwierdzić w jakiej jest formie. Nasza rozmowa była nieco chaotyczna, bo ciężko było streścić te kilka tygodni w pół godziny. Ciągle obok stał strażnik i nie spuszczał mojego ukochanego z oczu.
Powiedziałam Rafałowi o panu Brunsie, okazało się, że odwiedził on go już osobiście i o wszystkim poinformował. Nie ukrywałam swojego szczęścia, gdy mój chłopak powiedział, że prawdopodobnie już w poniedziałek wyjdzie z więzienia za kaucją.
Do domu wróciłam w dobrym humorze. Wreszcie poczułam, że chyba wszystko zaczyna się znów układać. Mój dobry nastrój nie trwał jednak długo…
Była 16:00, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi mojego domu. Otworzyłam i zobaczyłam stojącą na progu, zapłakaną Malwinę, a obok niej dwie duże torby.
- Boże! Malwina, co się stało?
- Przepraszam Wiki, ale nie wiedziałam gdzie mam pójść…
- Jasne, wchodź, wszystko mi opowiesz.
Wzięła torby i weszłyśmy do środka. Nie wyglądała najlepiej, była blada i zmarnowana. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy rozmowę. Okazało się, że moja przyjaciółka odważyła się powiedzieć swoim rodzicom, że spodziewa się dziecka. Niestety zareagowali oni bardzo gwałtownie, strasznie na nią nakrzyczeli i kazali wynosić się z domu. Nie mogłam uwierzyć, że wyrzucili własna córkę z domu. To był pewnie przypływ emocji, może przemyślą to wszystko i zadzwonią do niej, żeby wracała. Ona w tamtej chwili była kompletnie załamana. Poprosiła o nocleg u mnie, nie miała gdzie pójść. Jedynym innym wyjściem było mieszkanie Stephena, ale Malwina nie była gotowa na spotkanie z nim, nie mogłaby spojrzeć mu prosto w oczy, po tym jak go okłamywała… Chciała powiedzieć mu prawdę i to, że nie on jest ojcem jej dziecka, ale bardzo bała się co od niego usłyszy. Dziś wyznała mi, że zależy jej na Stephenie, bo go naprawdę kocha, a ta cała sytuacja z Konradem to nic nie znaczący, głupi wybryk, który teraz przewrócił jej życie do góry nogami… Przez to wszystko prawie zapomniałam, że jutro ze szpitala wychodzi tata Rafała. Jego stan jest dobry, Rafał prosił mnie, abym poszła do szpitala i wytłumaczyła jego ojcu dlaczego syn go nie odwiedzał. Pan Skowron wiedział o wszystkich przewinieniach Rafała. Znał swojego syna na wylot. Wiedział, że jego ukochany jedynak popełnił wiele błędów w życiu, ale zawsze był po jego stronie i nigdy nie dawał mu odczuć, że jest inaczej. Zupełnym przeciwieństwem była mama Rafała, do której jak można się domyślić nie pałałam sympatia. Ciągle wypominała synowi różne sytuacje z przeszłości, na każdym kroku wytykała mu błędy, przeważnie krytykowała wszystkie jego decyzje. Jedyną rzeczą, za jaką go pochwaliła był jego związek z Sabiną, która była jej ulubienicą. Nawiązując do Sabiny, byłej dziewczyny Rafała, muszę wspomnieć, że coraz częściej wydzwania do niego. Jego komórka została u mnie, gdy zabierano go do więzienia. Kilka razy miałam wielką ochotę odebrać ten telefon i nagadać tej dziewczynie co o niej myślę ale coś wewnątrz mnie powstrzymywało moją chęć. Ostatnim razem, kiedy widziałam się z moim serdecznym przyjacielem Michaelem, zastanawialiśmy się wspólnie dlaczego od jakiegoś czasu moje życie to ciągłe kłopoty. Już ponad rok żyję w okropnej niepewności i zastanawiam się co stanie się jutro. Nie wiem czy coś jeszcze kiedykolwiek zdoła mnie zdziwić. Jestem jeszcze młoda, a przeżyłam więcej niż niejedna dojrzała osoba. Pomimo ciągłych problemów obiecałam sobie, że nie poddam się nigdy. Robię to głównie dla Rafała, który bardzo martwi się o mnie i chciałby żebym była szczęśliwa. Mam cichą nadzieję, że już od następnego tygodnia wszystko zaczniemy od nowa. Mój chłopak wyjdzie na wolność i będziemy razem, a to jest dla mnie najważniejsze.
Przepraszam za okropne opóźnienie z tym rozdziałem, ale wiele róznych spraw złożyło się na mój totalny brak czasu... Postaram się już dodawać kolejne posty regularnie :)
OdpowiedzUsuńCześć, wybacz, że dopiero teraz komentuję. Fajny rozdział, taki długi i ciekawy :) No to Malwina ma problem, rodzice nie akceptują ciąży, porażka. Ale pan Skowron wychodzi z więzienia, Rafał też już lepiej, więc wszystko idzie ku lepszemu :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam :)
a ja nic nie wiedziałam o rozdziale ;(
OdpowiedzUsuń